serce i rozum 3

Reviews for Serce i Rozum 2 Serce i Rozum 2 by vanshei. There are no ratings yet. 0 Stars out of 5. 5. 0. 4. 0. 3. 0. 2. 0. 1. 0 Serce i Rozum wznoszą się na wyżyny sztuki wokalnej, by z wysokości oznajmić wszem i wobec, dlaczego warto być w Orange. Agencja Publicis współpracuje z Oran Serce i rozum (2017) Plot. Showing all 0 items Jump to: Summaries. It looks like we don't have any Plot Summaries for this title yet. Be the first to contribute! W najnowszym odcinku przygód Serca i Rozumu Serce zachowuje się jak małe dziecko, wpada w histerię na widok maskotek, które pragnie mieć. Rozum zaś spokojnie Serce i Rozum: Rap. 4 years ago. Wojtek Wawszczyk. Directed by Wojtek Wawszczyk. Agency: Publicis. Animation by Human Ark studio. Starstruck Rencontre Avec Une Star Bande Annonce. / galeria zdjęć / Dodaj Zdjęcia↑ « » serce i rozum Linki sponsorowane serce i rozum serce, mózg, 12345Ocena Głosy 0 16:50 1548573x881, 62553bAutor: Gość Dodaj Komentarz Brak Danych (Komentarze:0) URL+THUMB IMG+URLIMG+URL Popularneczaszka (934)kwiatek (416) róża (383)twarz (371) ptak (338)3d (166) ludzie (150) drzewo (144) biomechanika (143)kobieta (139)oko (138)smok (137)tribal (132)motyl (126)inne (125)anioł (118)zegar (107)demon (105)sowa (105)wąż (103)statek (92) napis (91)wilk (90) krzyż (89)tygrys (86) Kolegiata św. Anny, Dominiko, Mariuszu,Rodzice, Rodzeństwo, Rodzino, przyjaciele i Ci wszyscy co się załapali przynajmniej na powiecie sobie małżeńskie „Tak”, trzeba Was przynajmniej za 3 sprawy pochwalić. 1. Najpierw za naprawdę trzeba mieć oko, żeby wśród 3,5 miliardów kobiet dostrzec tę jedyną, najwłaściwszą i najlepszą. Trzeba mieć oko, żeby nie ulec fatamorganie czy złudzeniom optycznym. Trzeba mieć naprawdę oko, żeby wśród książek, pociągających reklam, tysięcy spotkanych ludzi dostrzec to, co czego inny nie potrafił i czego w innej nie to zrobił Mariusz, że zobaczył w Dominice takie piękno i dobroć, którą chce się cieszyć przez całe życie?To jest dar. Nazywamy go miłością. Dar dostrzeżenie takiego piękna i dobra, które poza nim tylko sam Pan Bóg widzi w się dziś modlić i życzyć z całego serca, żeby to oko nie dostało zeza, żeby nie zaczęło nigdy szukać tej jedynej i najpiękniejszej poza Dominiką. 2. Trzeba dziś pochwalić także za trzeba naprawdę mieć niesamowicie dobrze ustawione serce, żeby wśród 3,5 miliarda mężczyzn zaczęło tykać szybciej właśnie na widok Mariusza. Trzeba mieć ludzkie serce, żeby wśród tysięcy dzieł sztuki, bajecznych pejzaży nie tylko Italii dostrzec tego najwłaściwszego to zrobiło serce Dominki, że nie chciało przyspieszyć na widok innych mężczyzn? Jak zrobiło, że chciało wyrywać się tylko dla niego i nie tylko na parę lat?To jest dar. To jest miłość. Cud serca, które w wśród tysięcy poznanych serc widzi niesamowitą wartość, przystań, opokę tylko w tym jednym, w sercu się dziś modlić i szczerze życzyć, żeby to serca nie dostało zawału z powodu innego mężczyzny. 3. Trzeba dziś Was pochwalić także za trzeba mieć rozum, żeby ślub wziąć w kościele. Trzeba umieć myśleć, żeby się zdecydować na poproszenie Boga o pomoc. Dlaczego? Jeśli Bóg wszystko może i jeśli On błogosławi tym, którzy Go o to proszą, to czyż nie jest wyrazem mądrości właśnie Go o to poprosić? Kto oprócz Was samych pomoże Wam lepiej zbudować małżeństwo niż Bóg? Kto da więcej sił niż Wszechmogący? Kto nauczy znosić trudne małżeńskie dni bardziej niż Ukrzyżowany? Kto będzie bardziej wiernym Przyjacielem od Tego, który powiedział: „Ja jestem z Wami przez wszystkie dni aż do skończeni świata”.Będziemy się modlić i życzyć Wam, żebyście byli nie tylko ze sobą aż do śmierci, ale także z Nim. Wtedy nie tylko wasze małżeństwo stanie się domem, którego żadna wichura nie zniszczy, ale i wy sami będziecie światłem świata i solą ziemi jako namacalny dowód na to, że z Bogiem warto robić naprawdę wszystko. Kochająca Dominiko, Kochający Mariuszu,Powiedzcie Bogu, sobie i nam, że chcecie być wierni wzajemnej miłości na zawsze. Bo Bóg chce być wam wierny i a my nawet palcem nie ruszymy, żeby Wam skomplikować najpiękniejszy dar, jakim jest wasza miłość. Chcesz kogoś skłonić do działania – przestrasz go i pokaż, jak może usunąć zagrożenie. Nie chcesz ulegać słabym argumentom – lepiej nie podejmuj decyzji w stanie emocjonalnego rozchwiania. Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2017 nr 4 (16), s. 28–29. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF. Zwykle przyjmuje się, że argumenty są środkiem służącym racjonalnej perswazji. W modelowej sytuacji, jeśli zgadzamy się z konkluzją argumentu, to czynimy tak, ponieważ po uważnym przeanalizowaniu dostępnych danych uznajemy, że została ona dobrze uzasadniona przez przesłanki. Czasem jednak rzeczywistość odbiega od tego ideału – zdarza się, że jakiś argument przekonuje nas nie w wyniku racjonalnego namysłu nad jego treścią, ale dlatego, że wzbudza on w nas określone emocje. Na to, że siła argumentów może opierać się przede wszystkich na ich oddziaływaniu na naszą psychikę, wskazują tradycyjne nazwy niektórych z nich – na przykład: argumentum ad baculum (argument odwołujący się do kija), ad misericordiam (do litości) czy też ad vanitatem (do próżności). Argumentom, czy też – bardziej ogólnie – środkom perswazyjnym, obliczonym na wywoływanie u odbiorcy określonych emocji, nie można na pewno odmówić skuteczności. Przekazy takie są szczególnie skuteczne, gdy celem ich nadawcy jest spowodowanie określonego zachowania odbiorcy. W takich przypadkach zwrócenie się bezpośrednio do „serca” drugiej osoby przynosi zwykle o wiele lepsze efekty niż racjonalne apele do jej „głowy”. Dobry motywator – strach Psychologowie zbadali na przykład, do jakiego stopnia skuteczne jest wywoływanie u kogoś strachu w celu nakłonienia go do zrobienia czegoś. Wyniki pokazały, że strach bardzo dobrze motywuje do działania – zwykle im jest większy, tym lepsze przynosi efekty. Co jednak ważne, samo przestraszenie drugiej osoby to jeszcze nie wszystko. Czasem może ono przynieść nawet przeciwny skutek – istnieje niebezpieczeństwo, że gdy strach będzie zbyt duży, zostanie wyparty lub zadziała paraliżująco. Aby wywołujący strach apel był naprawdę skuteczny, powinien zawierać jeden ważny element – wskazywać sposób, w jaki można usunąć zagrożenie. Powyższe stwierdzenia dobrze ilustruje jeden z przeprowadzonych przez psychologów eksperymentów. Badacze próbowali namówić studentów do zaszczepienia się przeciwko groźnej chorobie – tężcowi. Niektórzy studenci otrzymali informacje o tym, kiedy i gdzie będzie można się zaszczepić, mapkę wskazującą drogę do ośrodka zdrowia itp. Niestety, działania te okazały się nieskuteczne – żaden ze studentów nie skorzystał z oferty i nie zgłosił się na szczepienie. Inni studenci ­dostali materiały opisujące groźne konsekwencje zachorowania na tężec, jednak bez dokładnych informacji, w jaki sposób można zabezpieczyć się przed tą chorobą. Takie postępowanie przyniosło lepsze efekty. Studenci, u których wzbudzono strach przed tężcem, deklarowali chęć zaszczepienia się. Zaobserwowano dodatkowo, że apele wzbudzające większy strach były skuteczniejsze od tych, które powodowały tylko niewielki lęk. Same chęci to jednak nie wszystko. Z grupy „przestraszonych” studentów jedynie 3% faktycznie się zaszczepiło. Prawdziwie skuteczne okazało się dopiero postępowanie polegające na połączeniu wywołania strachu i podania metody zlikwidowania zagrożenia. W grupie studentów, którzy otrzymali zarówno materiały straszące konsekwencjami zachorowania na tężec, jak i dokładne instrukcje, kiedy i jak można się zaszczepić, na szczepienie zgłosiło się 28% badanych. Człowiek rozemocjonowany jest mniej myślący Artur Schopenhauer jako jeden z forteli erystycznych (sposób 8) zalecał „doprowadzenie przeciwnika do złości”. „Albowiem w złości – pisał filozof – nie jest on w stanie prawidłowo rozumować i dopilnować swoich korzyści”. Nie znam żadnych badań dotyczących złości, jednak te, które psychologowie przeprowadzili odnośnie innej emocji – ponownie strachu – pokazują, że Schopenhauer mógł mieć sporo racji. Badania te pokazują, że człowiek wprowadzony w stan „huśtawki emocjonalnej” zatraca zdolność racjonalnego myślenia, nie potrafi odróżnić argumentów mocnych od słabych, przez co łatwiej go nakłonić do rzeczy, na które w innej sytuacji zapewne by się nie zgodził. W pewnym eksperymencie badano na przykład, jak wywołany na chwilę, a następnie usunięty strach wpływa na uległość. Do eksperymentu wybierano osoby, które nieprawidłowo przechodziły przez ulicę. Na początek upatrzoną „ofiarę” straszono dźwiękiem przypominającym policyjny gwizdek. Po chwili jednak łamiący przepisy z ulgą orientował się, że żadnego policjanta w pobliżu nie ma i nikt nie przyłapał go na wykroczeniu. Wtedy podchodził do niego eksperymentator podający się za przedstawiciela organizacji charytatywnej i prosił o datek. Okazało się, że nawet gdy zbierający pieniądze nie podawał żadnego uzasadnienia dla swojej prośby (mówił tylko: Przepraszam, czy mógłbyś dać nam trochę pieniędzy?), ponad jedna trzecia zagadniętych spełniała jego życzenie. Było to o wiele więcej, niż w sytuacji, gdy udający przedstawiciela organizacji charytatywnej zagadywał osobę, która nie została wcześniej przestraszona – wtedy na jego prośbę przystawało tylko 11% badanych. Jeszcze większa różnica w uległości pomiędzy osobami, u których wzbudzono na chwilę emocje, a tymi, u których tego nie zrobiono, pojawiała się w sytuacji, gdy proszący o datek podawał pozorne, mówiąc wprost – zupełnie bezsensowne – uzasadnienie swojej prośby: Czy mógłbyś dać nam trochę pieniędzy, bo chcemy zebrać tak dużo pieniędzy, jak to możliwe? W takiej sytuacji liczba osób, które nie były przed chwilą straszone, a które dały się namówić na datek, wynosiła 15% – a więc była zbliżona do liczby tych, którzy wpłacili pieniądze nie usłyszawszy żadnego uzasadnienia dla prośby. Natomiast w przypadku osób, które dopiero co przeżyły huśtawkę emocjonalną, liczba wpłacających poszybowała aż do 76%. Osoby te najwyraźniej nie zauważyły, że uzasadnienie przedstawionej im prośby było tylko pozorne. Jak widać, przeżyte przed chwilą emocje mogą skutecznie odebrać nam rozum i znacznie upośledzić zdolność do racjonalnej oceny argumentów. Jeśli więc nie chcemy popełniać błędów – w tym dawać się nabierać różnym naciągaczom, lepiej nie podejmujmy ważnych decyzji w stanie emocjonalnego rozchwiania. Krzysztof A. Wieczorek – adiunkt w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Śląskiego. Interesuje go przede wszystkim tzw. logika nieformalna, teoria argumentacji i perswazji, związki między logiką a psychologią. Prywatnie jest miłośnikiem zwierząt (ale tylko żywych, nie na talerzu). Amatorsko uprawia biegi długodystansowe. Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach Polska. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF. < Powrót do spisu treści numeru. Fot.: © MichaelJBerlin Najnowszy numer można nabyć od 1 lipca w salonikach prasowych wielu sieci. Szczegóły zob. tutaj. Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj. No jaka ćwana bestia =)) wzięła co chciała i poszła.... A już mi tu meldunki,raporty składać,co i jak idzie,bo to pomoc dla innych,że można,jak się chce... Ojej, cwana - niedobrze, zagubiona - jeszcze gorzej O współuzależnieniu nie wspomnę Żyje sobie z dziećmi, czekam na wiosnę i z tej okazji na dłuższe spacerki. Myślę czasami w ciągu dnia o Nim, ale wyłączyłam się zupełnie zz Jego życia. Łapię się na tym, że mam za dużo czasu nieraz, bo wcześniej ten czas zajmował On swoimi telefonami do mnie, a trwały dość długo. Ucięłam jednym cięciem wszelkie kontakty. Tak jest najlepiej. Zająć sie sobą dziś to na dzis priorytet. Jeszcze sobie podumam, czy kiedyś odwiedzi swoje dziecko (w co wątpie szczerze. teraz Ja i moja próba czasu. Ogarniam swoją codziennosć bez problemów, zauważyłam, że jestem bardzo zorganizowaną osóbką, wcześniej tez byłam, ale nie umiałam siebie pochwalić. Mam sporo zalet, wady też. Wady naprawię, bo jestem odpowiedzialna za siebie, a za zalety na głos pochwalę, i to nie z brzydkiego egoizmu, tylko ze zdroworozsądkowego egoizmu. Staję się autorytetem, dla dzieci, kochającą je bardzo mamą. Moje zycie, niezależne. Spostrzegłam, ze mam wszystko, cieszę sie tym co mam. Może nie dane mi jest wiązać sie z kimkolwiek. Na dzis uwazam, ze tak jest dobrze, tak jest uczciwie, zarówno wobec mnie, jak i wobec innych. Będe zaglądać - zapewniam. Moja droga od poczatku szukania pomocy dla siebie trwała ponad dwa lata. Była usłana róznymi przykrościami. Warto jednak trwać w terapii dla SIEBIE. Najpierw szukałam pomocy dla partnera, potem zauważyłam siebie, ale troszkę mi czasu to zajęło. Kiedy zauważyłam siebie i swoje potrzeby i oczekiwania od zycia, słuchałam pilnie, to powolutku nabierałam pewnosci co do swojej decyzji. ja ją już jakiś czas temu podjęłam, ale wciąż szukałam wymówek, że się mylę, albo terapeuta się myli. Nikt się nie pomylił. Warto słuchac siebie. Na terapii jestem uśmiechnięta, swoje emocje mam poprawne, kiedy smucę sie, to się smucę, kiedy jestem zał, to jestem zła, kiedy jest mi wesoło, jestem wesoła. Rozpoznaję swoje emocje. Złe emocje potrafię rozładowywać, a to było najtrudniejsze do pokonania, ale udaje mi się. I wiem, że już zawsze bede w terapii, chociażby wolny słuchacz, bowiem za jakiś czas skonczy sie pewien etap, ale zacznę nowy. Terapia i wspólnota to droga jaka wybrałam dla siebie, dzielić się będe doświadczeniem, siła, nadzieją Czym powinien kierować się człowiek: racjami serca czy racjami rozumu? Sadząc z ilości ściąg, bryków i rozprawek, które można znaleźć w Internecie ten problem jest omawiany w szkołach od lat i przedstawiany na różne sposoby. Z jednej strony można to zagadnienie trywializować (dziewczyna ma rozterki, bo rozum podpowiada jej, że powinna zostać z obecnym chłopakiem, a serce ciągnie do poprzedniej niewygasłej miłości, więc chłopak ogłasza sondę na stronie „ internauci głosują na temat wyboru dziewczyny). Z drugiej strony filozofowie już od starożytności mierzą się z zagadnieniami ducha i materii próbując je opisać na różne, czasem sprzeczne sposoby. Jednym ze współczesnych nurtów publicystycznych, prezentowanym na przykład przez księdza profesora Michała Hellera jest przedstawianie nauki i duchowości jako sposobów poznawania i objaśniania świata. Nauka to nie tylko technologia, a duchowość to nie tylko religia. Nauka wyjaśnia funkcjonowanie świata. Jej sednem są badania i publikowanie wyników, weryfikacja badań i publikacji, obiektywizacja, ugruntowywanie wiedzy. Duchowość jest dla mnie pojęcie bardziej wieloznacznym i niedookreślonym niż nauka – i nie jest to przeszkoda w podnoszeniu jej znaczenia w poznawaniu i objaśnianiu świata. Duchowość to właściwość człowieka – nie wiem, czy wielowymiarowa, czy też jako wymiar duchowy. Duchowość opisałabym na kształt olbrzymiego oceanu, w którym potężne prądy psychologii, filozofii, teologii stanowią o stałym ruchu wody, ale są też miejsca dla medytacji, mistycyzmu, chorób psychiatrycznych i innych obszarów związanych z myśleniem, myślą, samodoskonaleniem duchowym, sumieniem i innymi aspektami właściwymi dla wyjątkowości człowieka. W tym kontekście religię nazwałabym (za niektórymi psychiatrami) społecznie zorganizowaną formą duchowości. Duchowość to dla mnie również występująca w wielu formach niematerialność. Duchowością w tym sensie jest dla mnie zarówno religia, jak i postawa duchowa czy ubóstwo duchowe. O rozumie pisali filozofowie. Wśród współczesnych profesor Leszek Kołakowski pisze o trzech formach rozumu, z czego dwie mają źródła w świecie zwierzęcym (rozum empiryczny i zdolność organizowania życia zbiorowego) a trzecia jest rozumem par excellence, wcielonym w matematykę i logikę, dającym pewność, nie mogącym być wystawiony na falsyfikację, najbardziej oddalonym od wszystkiego, co potrafią istoty niższe niż homo sapiens. Określenie „racje serca” to oczywiste uproszczenie zagadnień związanych z „oceanem” duchowości. Człowiek potrzebuje poszukiwania sensu ukrytego w świecie. Zarówno „sercem”, jak i „rozumem” szuka się bezpieczeństwa w rozumieniu zdolności panowania nad rzeczywistością fizyczną oraz bezpieczeństwa w rozumieniu zdolności do wiary, że świat jest jednak wyposażony w sens niewidoczny, niemożliwy dla pomiarów empirycznych. Nie zgadzam się na stawianie pytania czym powinien kierować się człowiek: racjami serca czy racjami rozumu, bez zastanowienia się nad zagadnieniem moralności. Bez tego „racje serca” będą bliskie instynktom, a „racje rozumu” zimnemu wyrachowaniu. Poza mózgiem wartości nie istnieją – chyba. Wielki autorytet, ksiądz Michał Heller zapewne potrafiłby ciekawie dowieść analogii tworzenia przez mózg moralności i matematyki (gdzieś napisał, że zanim zaistniał człowiek, planety poruszały się po elipsach, a dowolne kawałki materii przyciągały się zgodnie z prawem grawitacji odkrytym przez Newtona – w tym sensie matematyka jest wcześniejsza od ludzkiego umysłu). Potrafiłby zapewne wykazać różnice w tworzeniu przez mózg moralności i matematyki podobnie jak inni wielcy – profesor Kołakowski zauważył, że choć dobro i zło postrzegamy codziennie, to z tego nie wynika, że umiejętność ich rozpoznawania uformowała się w naszych umysłach podobnie jak rozróżnianie kolorów. Nie zastanawiamy się, że wszystkie ludzkie zachowania są związane z budową mózgu. Zapewne filozof dodałby, że zachowania moralne również. Zapewne chciałby zadać pytanie, czy moralność to wynik ukształtowania mózgu oraz uwarunkowań społecznych, czy też istnieją wartości obiektywne? Czy moralność – jak matematyka – istniała przed człowiekiem? Czy to w ogóle da się zbadać? Ludzki mózg ewoluował – musiał sprostać zmianom środowiska. W tym znaczeniu moralność jest związana z neuronami i uwarunkowaniami społecznymi. Zapewne nie da się potwierdzić ani wykluczyć obiektywnych wartości moralnych. Jeżeli natomiast mówi się o „racjach serca”, „racjach rozumu”, to podkreśla się wybór. Człowiek wybierając nie jest wolny od postaw moralnych, których kształtowanie jest oczywiście trudne. Wiara jest aktem zaufania. Racjonalizm opiera się na definiowanej wiedzy. Ateista może prezentować najwyższe standardy moralne i zawstydzać wierzących. Zacytuję profesora Leszka Kołakowskiego: „Nie przyświadczamy bowiem naszych moralnych wierzeń przez uznanie ich prawdy, lecz przez poczucie winy, gdy je gwałcimy”. Wybór człowieka nie jest wolny od „głosu” sumienia. Bardzo polubiłam zdanie z Konstytucji duszpasterskiej „Gaudium et spes”, dokumentu z II Soboru Watykańskiego: „W głębi sumienia człowiek odkrywa prawo, którego sam sobie nie nakłada, lecz któremu winien być posłuszny i którego głos wzywający go zawsze tam, gdzie potrzeba, do miłowania i czynienia dobra a unikania zła, rozbrzmiewa w sercu nakazem: czyń to, tamtego unikaj”. Osąd sumienia jest autonomiczny i może być mylny, ma prawo być mylny. Racje serca czy racje rozumu, czym powinien kierować się człowiek? To skomplikowane. Takie stawianie problemu wyboru raczej służy pogłębionej refleksyjności niż konkretnym rozstrzygnięciom. Zważywszy na tak wielką aspektywność zagadnienia od razu można stwierdzić, że literatura i sztuka od zawsze podnosiła problem racji serca lub racji rozumu. Zaczynając od „Antygony” Sofoklesa, w której tragiczna bohaterka kieruje się racjami serca, odrzucając racje rozumu aż do filmu „Bogowie” Łukasza Palkowskiego, w którym racje rozumu i racje serca są tak skomplikowane, jak to jest możliwe w praktykowaniu zawodu lekarza. Na powieść „Zbrodnia i kara” Fiodora Dostojewskiego można patrzeć również przez pryzmat konfliktu racji serca i racji rozumu. Raskolinkowowi samo istnienie nigdy nie wystarczało, zawsze pragnął czegoś więcej. Uważał, że ciemni ludzie bywają mądrzejsi od intelektualistów. Miał rozterki moralne, potrzebował ekspiacji. Wszystko w epilogu powieści zmierza do finałowej sceny u stóp Soni. Zwyciężyły racje serca. Nie wygrały z racjami rozumu. Pokonały go. Własnego tatę, którego przemyślenia często zapadają mi w pamięć poddałam eksperymentowi. Zapytałam o pierwsze skojarzenie zagadnienia „racje serca czy racje rozumu” z literaturą. Bez wahania wymienił balladę „Romantyczność” Adama Mickiewicza oraz dramat „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego. Oczywiście „Romantyczność” to pochwała racji serca, prostoty, czystych emocji oraz dominująca antyteza racji rozumu, sceptycyzmu, racjonalizmu. Poza tym ogląd Karusi w zależności od osoby postrzegającej jest zróżnicowany. Autor wyraźnie preferuje racje serca nie zauważając, że czytelnik ma prawo racje serca i racje rozumu w tym utworze równoważyć lub mieć własną interpretację zagadnienia i dystans do równowagi lub nierównowagi obu racji. „Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko”. „Miej serce i patrzaj w serce!” Te cytaty jawnie oddają poglądy Mickiewicza i rodzaj pychy próbującej narzucać przekonanie o wyższości racji serca nad racjami rozumu. Oczywiście ballada jako utwór poetycki jest osadzona w określonej epoce i umyśle autora, nie widzę potrzeby tak jednoznacznego podnoszenia prymatu racji serca nad racjami rozumu. Moim zdaniem tym racjom należy się co najmniej równowaga. Trudno sobie wyobrazić normalne funkcjonowanie Karusi w społeczności, analizując dosłownie jej romantyczność można przypuszczać, że umrze z głodu i wycieńczenia. „Wesele” jako osadzony w realiach epoki dramat porusza problemy społeczne i narodowe, ale również przedstawia galerię postaci (realnych i nierealnych) oraz postaw, w związku z tym może być odbierany w aspekcie racji serca i racji rozumu. Na przykład wśród postaci symbolicznych Widmo jest symbolem miłości romantycznej, Stańczyk jest realistą, Rycerz Czarny kojarzy się z Zawiszą, symbolem prymatu wartości nad chłodną kalkulacją, Wernyhora też należy do grupy postaci kierujących się bardziej sercem, niż rozumem. Wśród postaci autentycznych są twardo stąpający po ziemi chłopi, naiwna Panna Młoda, rozmarzona inteligencja. Bliska życiu niejednoznaczność postaw zapewne była jednym z powodów sukcesu scenicznego „Wesela”. Na przykład Panna Młoda naiwnie pyta o Polskę, ale twardo krytykuje pomysł na sadzenie brzozy blisko domu. Pan Młody traktuje żonę trochę jak dziecko, ale ma małe poczucie realizmu w sprawach praktycznych – to on chce tą brzozę posadzić. Fakty mieszają się z mitami, rzeczywistość z symbolami, racje serca z racjami rozumu. Jak w życiu. Czy człowiek powinien się kierować w życiu racjami serca, czy racjami rozumu? Sądzę, że pytanie jest otwarte. Rozum wyróżnia człowieka wśród żywych organizmów. Duchowość jest również atrybutem człowieka. Człowiek korzysta ze wszystkich swoich możliwości, z ducha i materii z racji serca i z racji rozumu. Zakochanie się to racja serca. Decyzja o ślubie to racja rozumu. Hobby to racja serca. Zatrudnienie, praca to racja rozumu. Wyobrażenie o przyszłym domu to racja serca. Możliwości jego budowy to racje rozumu. Racje serca mogą być dobrym impulsem i w jakimś sensie stanowią o człowieczeństwie, jednak racje rozumu również. Zaryzykuję stwierdzenie, że racje rozumu w skali globalnej są ważniejsze dla ludzkości, racje serca raczej dotyczą spraw jednostkowych, czy natomiast w większej skali są korzystne – to temat mocno kontrowersyjny. W porywie serca można zjeść więcej jabłek na złość Putinowi, ale jabłka muszą być bardzo tanie, aby znacząco wzrosła ich konsumpcja. Człowiek powinien się kierować zarówno racjami serca, jak i racjami rozumu i zapewne z wiekiem podejmuje decyzje coraz chłodniej, coraz mniej impulsywnie. Niektóre decyzje powinno podpowiadać serce, inne dyktować rozum. Należy mieć na uwadze skutki podejmowanych decyzji, a najlepiej rozważyć je przed podjęciem zarówno w aspekcie racji serca, jak i racji rozumu. Autor bloga

serce i rozum 3