jaka instytucja działa obecnie na terenie dawnego obozu

Składa się on z 10 lekcji. Posiadając Zieloną Kartę, jesteście uprawnieni do wejścia na pole golfowe, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Zielona Karta umożliwia również uczestnictwo w turniejach dla osób początkujących. Na terenie obiektu znajduje się punkt serwujący kawę, herbatę i inne napoje. 10. Bungee Wrocław W rejonie skrzyżowania ulic Bąkowej i Wrzosowej w Kielcach rozpoczęły się przygotowania do budowy apartamentowców. Inwestycja ma być realizowana między innymi w miejscu istniejącego tam rozsypującego się budynku, w którym dawniej istniały koszary, a później obóz dla jeńców radzieckich, w którym zmarło ponad 11 tysięcy osób. Zdaniem członków Towarzystwa Przyjaciół Jaka instytucja działa obecnie na terenie dawnego obozu ukazanego na zdjęciu? Zadanie 4: Wytłumacz, dlaczego mówi się, że podczas powstania w getcie warszawskim Żydzi walczyli o prawo do godnej śmierci. Na miejscu obozy jest muzeum poświęcona ofiarą tego obozu. Jaka instytucja działa obecnie na terenie byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz-birkenau? Dzisiaj żydzi manifestowali swoją odrębność od zamordowanych ofiar innych wyznań na terenie tego dawnego obozu pracy dla Polaków. Uzurpator jak na swoją funkcję zachował się jak należy i pojechał do Oświęcimia aby spotkać się Prezydentem państewka najbardziej izolowanego politycznie na świecie. Starstruck Rencontre Avec Une Star Bande Annonce. Z sędzią Marią Trzcińską, prowadzącą w latach 1974-1996 śledztwo w sprawie niemieckiego obozu koncentracyjnego w Warszawie, animatorką ruchu na rzecz pomnika dla Polaków wymordowanych w KL Warschau, rozmawia Justyna Wiszniewska 9 października br. minęła 65. rocznica powstania niemieckiego obozu koncentracyjnego w Warszawie KL Warschau (Konzentrationslager Warschau). Wciąż jeszcze wielu Polaków, a wśród nich mieszkańców stolicy nie wie, że taki obóz w ogóle istniał, gdyż przez wiele lat otaczała go zmowa milczenia. Czym więc był obóz KL Warschau? – Obóz koncentracyjny w Warszawie był obozem zagłady dla stolicy, która zgodnie z planami okupanta miała zniknąć – zarówno pod względem urbanistycznym, jak i ludzkim – na zawsze z mapy Europy. Na terenie obozu przeprowadzano systemowo masowe mordy mieszkańców, w wyniku których zginęło ok. 200 tys. osób. Po wojnie przejęty przez NKWD – UB był de facto następnym obozem koncentracyjnym dla Polaków. Jakie były ramy czasowe funkcjonowania obozu zagłady w Warszawie? – Jeżeli chodzi o czas rozpoczęcia działania obozu, to miarodajnie ustalił to IV Proces Norymberski, który zaliczył rozkaz Himmlera z 9 października 1942 r. do materiału dowodowego. Figuruje on w rejestrze pod numerem NO 1611. Rozkaz potwierdzał fakt funkcjonowania obozu od października 1942 roku. Kres działalności KL Warschau przyniosło Powstanie Warszawskie, jednak nie od razu, gdyż jeszcze do 8 sierpnia 1944 r. w komorach gazowych KL Warschau tracono ludność powstańczej Warszawy. Gdzie znajdował się obóz KL Warschau? – Zaczęło się od lagru na Kole, gdzie w Forcie Bema, jesienią 1939 r., Niemcy urządzili najpierw obóz jeniecki dla oficerów i żołnierzy Wojska Polskiego. Rozkazem Himmlera z 9 października 1942 r. obóz jeniecki został przekształcony w obóz koncentracyjny i rozbudowany. Na przełomie 1939 i 1940 r. dobudowano w lasku obok fortu 55 nowych drewnianych baraków i urządzono miejsca kaźni, w jednym z 9 obozowych murowanych bloków przy ul. Kozielskiej, przed wojną przeznaczonych na cele sportowo-jeździeckie. Poza tym wśród baraków we wspomnianym lasku znajdowała się słynna suterena, o której zeznawał śp. prof. Jan Moor-Jankowski. Mówił, że suterena ta mieściła ok. 300 więźniów jednorazowo, zaś tygodniowo przechodziło przez nią ok. 1000 osób. Przywożono tam mieszkańców Warszawy z łapanek, którzy potem, jak się okazało, wywożeni byli do komór gazowych. W lasku znajdowały się również miejsca rozstrzeliwań oraz – jak potwierdzili to biegli – „piecowisko” – miejsce palenia zwłok, utrwalone na zdjęciach lotniczych w kształcie dużej litery „T”. W tym samym czasie, gdy na Kole utworzono obóz koncentracyjny, zbudowano również dwa lagry w Warszawie Zachodniej na tyłach dworca PKP. Między tymi lagrami działały komory gazowe w tunelu. Jeden lagier – mniejszy, który miał ok. 20 ha, mieścił się przy ulicy Skalmierzyckiej. Drugi lagier wielkości ok. 30 ha znajdował się między ulicami: Mszczonowską, Bema, Armatnią i Prądzyńskiego. Ulica Bema zbiega się z Prądzyńskiego i – bardzo ciekawa rzecz – przy ulicy Prądzyńskiego znajdowała się stara gazownia miejska i dwa obozowe „baraki dyżurne”, usytuowane obok niej na skwerze im. Alojzego Pawełka, na którym obecnie ma stanąć pomnik ofiar KL Warschau. W gazowni składowany był gaz i dostarczany do komór gazowych w pobliskim tunelu. „Baraki dyżurne” i wyspecjalizowane komando elektryków zapewniały utajnienie i bezpieczeństwo zbrodniczego procederu. Stąd ulica Prądzyńskiego jest ważną ścianą obozową w Warszawie Zachodniej. Po całkowitej likwidacji powstania w getcie warszawskim i po wywiezieniu ludności żydowskiej do Treblinki Niemcy założyli na terenie dawnego getta obóz koncentracyjny dla Polaków złożony z dwóch lagrów. Wybudowano 24 baraki, z których 19 przeznaczonych było dla więźniów, a 5 na działalność rzemieślniczą. Do obozu należał też Pawiak i dawne więzienie wojskowe. Jeden lagier rozciągał się między ulicami: Zamenhoffa, Wołyńską, Glinianą, Ostrowską i wzdłuż Gęsiej do Okopowej. Była to tzw. Gęsiówka. Drugi lagier urządzono w pożydowskiej fabryce przy ulicy Bonifraterskiej. Pomiędzy ulicami Nowolipie i Nowolipki był podobóz dla Żydów i innych narodowości. O ile lagry na Kole i w Warszawie Zachodniej funkcjonowały od jesieni 1942 r., o tyle te działały po zagładzie getta. Lagier z barakami uruchomiony został 19 lipca 1943 r., a ten w pożydowskiej fabryce przy Bonifraterskiej rozpoczął działalność 15 sierpnia 1943 roku. Choć istniał podział funkcji między trzema częściami obozowymi, to KL Warschau stanowił zwarty kompleks, połączony wewnętrzną obozową obwodnicą kolejową. W ten sposób obóz ten był samodzielny, niezależny i pełnił zbrodnicze funkcje na podobieństwo zbrodni doskonałej. Miasto nie miało tam żadnego dostępu. Z uwagi na powojenne losy obozu próbowano przez szereg lat w ogóle kwestionować jego istnienie, natomiast dziś niektórzy historycy usiłują podważać istnienie trzech części obozu KL Warschau, sprowadzając go np. jedynie do obozu na Gęsiówce… – Granice KL Warschau wykazane są na zdjęciach lotniczych Wojska Polskiego z lat 1945-1947, na których widnieje 5 lagrów w trzech częściach Warszawy, połączonych kolejką obozową. Zdjęcia te w oryginale znajdują się w Archiwum Geodezji i Teledetekcji Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Dysponujemy też opisem kartograficznym tych zdjęć wykonanym przez Państwowe Przedsiębiorstwo Geodezji i Kartografii w Warszawie. Jeżeli więc ktoś twierdzi, że było inaczej, to zaprzecza oczywistym dowodom. Istnieje również mapa obozów sporządzona osobiście przez Rudolfa Hessa, szefa Urzędu D I w Głównym Urzędzie Gospodarki i Administracji SS, reprodukowana w pracy R. Schnabla „Macht ohne Moral” z 1957 roku. Figuruje na niej 900 obozów, wśród nich są bardzo wyraźnie zaznaczone obozy zagłady, Treblinka, Majdanek czy Oświęcim i właśnie KL Warschau, które oznaczone są – bez względu na wyznanie ofiar – krzyżem. Obozy niebędące obozami zagłady oznaczone są tylko trójkątami. W zależności od rozmiaru obozu różna jest liczba tych trójkątów oznaczających obóz, względnie skupiska obozowe. W przypadku oznaczenia KL Warschau mamy zarówno krzyż, jak i trzy trójkąty. Oznacza to, że był on obozem zagłady (vernichtungslager) i posiadał trzy skupiska obozowe. Były one na Kole, w Warszawie Zachodniej oraz na terenie zlikwidowanego getta. Spór dotyczy również liczby zamordowanych Polaków w KL Warschau… – W KL Warschau zginęło ok. 200 tys. ofiar, a nie 20 tysięcy. Główny sprawca zbrodni – dowódca SS i policji w Warszawie Otto Paul Geibl, w trakcie procesu w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie 25 maja 1954 r. zeznał, że ponieważ w Generalnej Guberni ginęło dziennie ok. 40 Niemców, to w odwecie za to w Warszawie, którą uczyniono odpowiedzialną za wszystko, co działo się w Generalnej Guberni, Niemcy tracili na dobę dziesięciokrotnie większą liczbę Polaków. Wynika z tego, że ginęło ok. 400 Polaków na dobę. Jest to kategoryczne stwierdzenie, zarówno jeśli chodzi o liczbę traconych, jak i fakt, że to byli Polacy. Warto wziąć również pod uwagę to, że Geibl zeznawał we własnej sprawie, więc nie miał interesu prawnego w tym, ażeby liczbę zamordowanych ofiar zawyżać. Osobiście podpisywał dzienne kontyngenty przeznaczone do stracenia, a ich wielkość po 400 Polaków na dobę narzucona była przez Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy w Berlinie. Jeżeli więc obóz działał dwa lata, to wychodzi nawet więcej ofiar niż 200 tysięcy. Ale uwzględniając także ustalenia drugiej strony, tj. polskich organizacji konspiracyjnych, które w raportach podawały dzienne straty na 300-400 osób, przyjęto w śledztwie globalne straty poniesione w KL Warschau w granicach dolnych na 200 tys. ofiar. Skąd wzięła się ta tendencja do zaniżania liczby ofiar obozu KL Warschau? – Powróćmy do czasów okupacji. Do getta przywożono nie tylko Żydów ze stolicy, ale również z innych dystryktów, nawet z Rzeszy i ze Słowacji na zasadzie różnych porozumień… Ważne jest to, że ci dowożeni nie byli rejestrowani, stąd po likwidacji getta nie można było podać ścisłej liczby ofiar. Z drugiej strony mamy Powstanie Warszawskie, którego uczestników po wojnie ówczesne władze próbowały obarczyć odpowiedzialnością za jak największą ilość zabitych. Wtedy dla zatarcia śladów KL Warschau, 100 tys. jego ofiar dołączono do nierejestrowanej ludności w getcie, a drugie 100 tys. do ofiar Powstania Warszawskiego. I to chwyciło. Konformistyczni i nieodpowiedzialni historycy podawali, że w Powstaniu zginęło jeśli nie 280 tys., to przynajmniej 250 tys. osób. Teraz nie mogą się z tego wycofać, bo podawana przez nich liczba stawia pod znakiem zapytania wartość ich publikacji. Ale są też inne motywy. Polska jako Naród nigdy nie zdecydowała się na kolaborację. Tylko Polska i Serbia nie utworzyły formacji SS. Jednak poszczególne jednostki kolaborowały w obozie z Niemcami. Potem, jak weszli Rosjanie i powstał nowy obóz, ci ludzie, aby uniknąć odpowiedzialności, poszli na współpracę z Rosjanami, a Rosjanie po rozwiązaniu obozu, w uznaniu ich zasług umieszczali ich na eksponowanych stanowiskach w organach PRL. Ci zaś, będąc na tych wysokich stanowiskach, znowu, aby uniknąć odpowiedzialności, wpływali na IPN. Czy to jest możliwe, aby te osoby dożyły jeszcze czasów IPN? – Niektórzy jeszcze żyją, nie wszyscy. Niekoniecznie chodzi też o tych, którzy wprost rozstrzeliwali czy gazowali, ale o powiązania rodzinne. Dlatego ta sprawa jest tak trudna i przez długi czas to była zbrodnia doskonała. Nie do wykrycia. Można było twierdzić, że obozu nie było, ponieważ „skasowano ofiary”, przyporządkowując je, jak już wspomniano, częściowo do ofiar Powstania Warszawskiego, a częściowo do ofiar getta. Mówiono: „Jeżeli był obóz, to pokaż ofiary!”. Na szczęście w śledztwie zdołano ustalić reprezentatywną liczbę ofiar zamordowanych w KL Warschau. Jak to się stało, że Pani zajęła się sprawą KL Warschau? – Jako sędziego Sądu Powszechnego delegowano mnie, a był to przydział rutynowy, do prac Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich. Badałam sprawę egzekucji ulicznych, w których ginęło od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Jak się szybko okazało, miało to znaczenie dla sprawy KL Warschau. Przesłuchiwałam świadków i pytałam ich, skąd tych ludzi przywieziono na egzekucję. Świadkowie odpowiadali pytaniem na pytanie: „To pani sędzia nie wie, że obóz był w Warszawie i że przewieźli ich z obozu?”. Na pytanie, co potem z nimi zrobili, odpowiadano mi, że zostali rozstrzelani. Na moje kolejne pytanie, co było potem, odpowiadano, że z powrotem zawieziono ich do obozu, bo tam spalono ich zwłoki… Tak się zaczęło. Gdy związek egzekucji ulicznych z istnieniem obozu stawał się coraz bardziej oczywisty, wówczas przedstawiłam w Komisji wniosek, że egzekucje uliczne są immanentną częścią mordów KL Warschau. Sprawa zbiegła się w czasie z wystąpieniem prokuratury niemieckiej w Monachium, która prowadziła własne dochodzenie w sprawie KL Warschau, z prośbą, by strona polska udostępniła materiał dowodowy w sprawie tego obozu. Wtedy dostałam formalne polecenie przeprowadzenia śledztwa w sprawie KL Warschau. Gdy zaczęłam je prowadzić i pojawiły się bardzo ważkie dowody, już w 1976 r. śledztwo zostało zawieszone i przerwa ta trwała do 1986 roku. Ale Pani prowadziła dochodzenie dalej – na własną rękę… – No cóż, łapie się nitkę i ciągnie. Jak nitka silna, to się idzie w głąb… Znowu zgłaszali się świadkowie w sprawie KL Warschau, niejednokrotnie z własnej inicjatywy. W 1986 r. wznowiłam więc śledztwo w sprawie KL Warschau, ale w międzyczasie prokurator Stanisław Kaniewski, który je nadzorował, zabrał mi akta bez sporządzenia odpowiedniego protokołu i zamknął w szafie pancernej na korytarzu na dwa lata. Przez ten czas nie miałam w ogóle do nich dostępu. Mówiono znowu, że nie było żadnego obozu, że to są jakieś wymysły. Zastosowałam następującą metodę: jeżeli ktoś przychodził do siedziby Komisji i pytał mnie o sprawę KL Warschau, to prowadziłam go na korytarz pod szafę pancerną i mówiłam: „Tu, w tej szafie zamknięte są akta. Oto jak przerwano i uniemożliwiono mi dalsze prowadzenie tego śledztwa”. Doprowadziłam w ten sposób do tego, że zrobiono mały film na ten temat. Wreszcie nowy dyrektor – Bogumił Dec, który chciał, żeby sprawy w Komisji były normalnie prowadzone, polecił prokuratorowi Kaniewskiemu, żeby wydał mi akta śledztwa dotyczące KL Warschau do dalszego prowadzenia, ale tamten nie wykonał tego polecenia. Proszę sobie wyobrazić, że zabrał klucze do tej szafy pancernej ze sobą, tak że trzeba było otworzyć ją urzędowo kluczami zastępczymi. Ale w ten sposób akta zostały mi zwrócone. Wielkim zwycięstwem było wysłanie kopii materiałów śledztwa do Niemiec 13 grudnia 1994 r., które były oficjalnym stanowiskiem strony polskiej – Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu – w sprawie KL Warschau. Od tej pory nie można już było twierdzić, że obóz nie istniał, bo Niemcy dostali materiały niepodważalne, dotyczące istoty obozu, granic czasowo-terytorialnych, wielkości strat, urządzeń masowej zagłady. Ale teraz, jak się okazuje, co poniektórzy chcieliby to stanowisko znowu podważyć… Ma Pani zapewne na myśli trudności, jakie napotyka Komitet Budowy Pomnika Ofiar Obozu KL Warschau. Kiedy Państwo rozpoczęliście swoją działalność? – Po zgromadzeniu materiału jednoznacznie przesądzającego o ludobójczym funkcjonowaniu obozu można było zacząć myśleć o budowie pomnika, ale tu pojawiła się kolejna przeszkoda, a mianowicie brak publikacji na temat KL Warschau. Wówczas napisałam książkę na ten temat. Podczas jej promocji w 2002 r., zawiązał się Komitet Budowy Pomnika Ofiar KL Warschau. Ta pierwsza, skromna publikacja została przedłożona Papieżowi Janowi Pawłowi II, za którą otrzymałam najcenniejsze dla mnie podziękowanie. Doprawdy trudno w to uwierzyć, ale nie było wcześniej żadnej publikacji na temat tego obozu. Proszę przypomnieć, jak doszło do przyznania skweru im. Alojzego Pawełka jako terenu pod budowę Pomnika Ofiar Obozu KL Warschau? – Komitet Budowy Pomnika Ofiar KL Warschau zwrócił się oficjalnie w 2002 r. do Wydziału Architektury Urzędu Miasta Warszawa Wola z prośbą o przyznanie miejsca na lokalizację pomnika, bo na tym terenie był obóz. Urzędnicy z własnej inicjatywy zaproponowali lokalizację pomnika na skwerze im. Alojzego Pawełka przy ul. Prądzyńskiego (ściana byłego obozu) oraz opracowali projekt zagospodarowania przestrzennego tego skweru. Jako Komitet propozycję przyjęliśmy i zwróciliśmy się do Rady Miasta Warszawy, żeby wydała w tej sprawie stosowną uchwałę, i taka uchwała została jednogłośnie przyjęta 11 marca 2004 roku. Oto sentencja tej uchwały: „Wyraża się zgodę, by Pomnik Pamięci Pomordowanych w KL Warschau stanął zgodnie z wolą Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Obozu KL Warschau na skwerze im. Alojzego Pawełka w dzielnicy Wola Warszawy. Wykonanie Uchwały powierza się prezydentowi Warszawy”. Na czym w związku z tym polega problem z budową pomnika? – W uchwale Rady Miasta jej wykonanie zleca się prezydentowi miasta Warszawy. Dlatego zwróciliśmy się do prezydenta z prośbą o zatwierdzenie tej lokalizacji. Czy pojawiły się jakieś trudności w rozwiązaniu tej sprawy ze strony ówczesnego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego? – W wywiadzie udzielonym „Naszemu Dziennikowi” 23 września 2005 r. wypowiedział się pozytywnie: „Ja przez dłuższy czas byłem informowany oficjalnie, że istnieje zasadniczy spór co do tego, czy ten obóz w ogóle istniał. Poza tym moją nieufność budziła osoba ministra Kąkola, za którego czasów ta sprawa wybuchła. Dziś wiem, że obóz istniał, więc problem jest rozwiązany. Pomnik będzie…”. Na pytanie: Kiedy?, ówczesny prezydent Warszawy odpowiedział: „Pieniądze są już w tej chwili”. W sytuacji, gdy prezydent Lech Kaczyński został wybrany na prezydenta RP, załatwienie tej sprawy przeszło na jego następcę – Hannę Gronkiewicz-Waltz. Jakie zatem jest stanowisko pani prezydent w tej sprawie? – 2 stycznia br. jako Komitet byliśmy na spotkaniu z Hanną Gronkiewicz-Waltz i przedstawiliśmy prośbę o zatwierdzenie tej lokalizacji. Pani prezydent powiedziała, że musi skonsultować tę sprawę z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim. Ale dlaczego? Przecież decyzja lokalizacyjna została już wydana i obecny prezydent Warszawy ma pełne kompetencje własne, aby ją wykonać, tym bardziej że poprzedni ostatecznie wypowiedział się pozytywnie. A nawet gdyby teoretycznie w minionym okresie wydał decyzję negatywną, to teraz nowy prezydent Warszawy w oparciu o aktualne akty samorządowe może wbrew temu podjąć decyzję pozytywną. Dlatego też tego rodzaju podejście do sprawy budowy pomnika wyglądało raczej, moim zdaniem, na szukanie pretekstu, aby takiej zgody nie wydać. I rzeczywiście tak się stało. W decyzji nr 290/WOL/07 z 16 lipca br. prezydent Warszawy H. Gronkiewicz-Waltz odmówiła ustalonej lokalizacji pomnika: „Odmawiam ustalenia lokalizacji inwestycji celu publicznego dla inwestycji polegającej na budowie Pomnika Ofiar Obozu Zagłady KL Warschau na działce nr 34 z obrębu 6-04-07 na skwerze im. Alojzego Pawełka w dzielnicy Wola Warszawy”. W uzasadnieniu pani prezydent powołała się na negatywne stanowisko Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. W uzasadnieniu pani prezydent czytamy więc „Brak akceptacji Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa dla założeń programowo-ideowych pomnika przyjętych przez zainteresowany Komitet (opartych na tezach książki Marii Trzcińskiej, które nie znalazły potwierdzenia w trwającym śledztwie prowadzonym przez Instytut Pamięci Narodowej) wynika z braku powiązania proponowanej lokalizacji pomnika z udokumentowanymi granicami obozu ani też z rzeczywistym miejscem pochówku ofiar obozu”. Przypuszczam, że nie zgadza się Pani z tą argumentacją… – Po pierwsze, skwer im. Alojzego Pawełka przy ul. Prądzyńskiego mieści się w ścisłych granicach obozu KL Warschau, o czym już była mowa. Chcę podkreślić, że to nie ja osobiście udowadniam ten fakt, ale przywołane zdjęcia lotnicze i ich odczyt w Państwowym Urzędzie Geodezji i Kartografii. Po drugie, nawet gdyby tak nie było, to przecież pomnik upamiętniający ofiary obozu nie musi stać ściśle w jego granicach terytorialnych, gdyż jest znakiem pamięci. Dlatego ten argument jest w ogóle nie do utrzymania. Jeśli zaś chodzi o kwestię „rzeczywistego miejsca pochówku ofiar”, to w tym przypadku należy zdawać sobie sprawę z tego, że ich ciała były palone w krematoriach, a prochy rozsiewane na gruntach miejskich na bardzo rozległym terenie pomiędzy Boernerowem, terenem obozu na Kole aż do ściany cmentarzy przy ulicy Powązkowskiej. Zostało to zresztą udowodnione przez specjalną komisję ekshumacyjną. Rozsiewano prochy – to jest straszna rzecz! W Warszawie mamy po prostu poobozowy cmentarz, po którym chodzimy, a który nie ma nawet tablicy informującej o tym. Doprawdy trudno sobie to wszystko wyobrazić! A jaki jest stosunek IPN do wyników Pani wieloletniego śledztwa prowadzonego w sprawie KL Warschau, na których oparta została wymowa ideowa projektu Pomnika Ofiar Obozu KL Warschau? – Obecny prezes IPN prof. Janusz Kurtyka wydał w tej sprawie stanowisko pozytywne. Kiedy zauważyłam, że w kontekście budowy pomnika pojawiają się różne przeszkody i próby dezinformowania społeczeństwa, złożyłam w IPN oficjalny wniosek, żeby w związku z projektem pomnika prezes IPN wydał oficjalne stanowisko w sprawie KL Warschau. Tak też się stało. W dokumencie z 26 października 2006 r. stwierdzone zostało „Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (…) w pełni popiera ideę budowy pomnika poświęconego ofiarom KL Warschau i jednocześnie wyraża należne uznanie i szacunek dla szlachetnej misji, podjętej przez członków Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Obozu – KL Warschau. (…) Prowadzone w Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu śledztwo w sprawie KL Warschau, będące kontynuacją postępowania rozpoczętego w 1974 r., oraz jego dotychczasowe rezultaty – w świetle uchwały Sejmu RP z dnia 27 lipca 2001 roku – pozwalają na uznanie treści tej uchwały za wystarczającą inspirację do dalszych działań na rzecz budowy pomnika w sprawie KL Warschau”. Dlaczego więc to stanowisko nie jest brane pod uwagę? Jeżeli zaś pan Andrzej Przewoźnik, a za nim pani prezydent H. Gronkiewicz-Waltz powołują się na wcześniejsze stanowisko pracowników IPN negujących KL Warschau, to jak mamy to rozumieć? Czyżby stanowiska formułowane w niechlubnym okresie zamazywania prawdy o obozie KL Warschau miały dziś ponownie stać się podstawą do szkodzenia sprawie w postaci braku zatwierdzenia lokalizacji i odmowy budowy pomnika ofiar KL Warschau? Ale w przytoczonym stanowisku napisane jest również, że IPN opublikuje raport Komitetu Budowy Pomnika Ofiar KL Warschau w sprawie tego obozu przygotowany przez sędzię Marię Trzcińską i raport dr. Bogusława Kopki, pracownika IPN, w celu upowszechnienia wyników badań na ten temat. Druga z zapowiadanych publikacji niedawno się ukazała. Co Pani o niej sądzi? – Przede wszystkim książka dr. B. Kopki nie dotyczy 5-lagrowego kompleksu KL Warschau, lecz przedstawia wyłącznie jeden lagier na terenie zlikwidowanego getta. Jest zastanawiające, że IPN, z którym wiązaliśmy nadzieję na prawidłowe zakończenie sprawy KL Warschau, wydał książkę dr. Bogusława Kopki, pozostającą w rażącej sprzeczności nie tylko z dowodami śledztwa, ale także z przytoczonym przeze mnie stanowiskiem samego prezesa IPN prof. J. Kurtyki. Najciekawsze jest to, że książka dr. B. Kopki pt. „Konzentrationslager Warschau. Historia i następstwa” jest plagiatem z moich publikacji. Pan dr Bogusław Kopka oparł swoją publikację, której promocja odbyła się 26 września br., na materiałach dowodowych opracowanych przeze mnie w śledztwie i na moich książkach: „Obóz zagłady w centrum Warszawy – KL Warschau”, wydanej w 2002 r., oraz „KL Warschau w świetle dokumentów – Raport dla Prezesa IPN na potrzeby szkół i budowy Pomnika”, wydanej na początku 2007 roku. Doktor Bogusław Kopka próbuje na siłę przedstawić inny stan faktyczny KL Warschau, niż był w rzeczywistości. Twierdzi np., że obóz ten nie był obozem zagłady, tymczasem o czym innym świadczy chociażby opublikowana przeze mnie mapa sporządzona przez Rudolfa Hessa, na której KL Warschau widnieje jednoznacznie jako obóz zagłady – vernichtungslager, oznakowany identycznie jak inne obozy zagłady: Treblinka, Auschwitz czy Majdanek. Powraca również zaniżanie liczby ofiar. Gdyby nie rozważać żadnych innych nieprawidłowości, przekrętów i kłamstw, to biorąc pod uwagę tylko ten jeden dokument – mapę Hessa, wbrew której dr B. Kopka twierdzi, że KL Warschau nie był obozem zagłady, a więc twierdzi co innego niż to, o czym ten dokument świadczy, to przez to samo cała jego książka staje się merytorycznie bezwartościowa. Bowiem z charakteru obozu, z faktu, że KL Warschau był obozem zagłady, wynikają wszystkie inne ustalenia, a przede wszystkim liczba mordowanych ludzi, które w obozach zagłady nie były doraźne, lecz systematyczne, wykonywane masowo, według narzuconych kontyngentów. Powtórzę jeszcze raz, w KL Warschau kontyngenty mordów narzucone przez Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy w Berlinie wynosiły do 400 Polaków na dobę, które – jak zeznał Otto Paul Geibl – były wykonywane. Można zadać pytanie, czy nie wchodzi w rachubę „przestępstwo oświęcimskie”. Jest cały szereg nieprawidłowości w tej książce, które wprowadzają Czytelnika w błąd. Ograniczyłam się na razie do tego jednego przykładu. Jak mimo tych przeciwności można pomóc sprawie budowy pomnika? – Społeczeństwo przyjęło z dezaprobatą decyzję pani prezydent. Od pewnego czasu organizowane są protesty z inicjatywy naszego Komitetu, jak również Stowarzyszenia Rodzin Warszawskich WARS i SAWA oraz Komitetu Upamiętnienia Ofiar Obozu Zagłady KL Warschau. Zakończą się one z chwilą wydania decyzji lokalizacyjnej dotyczącej pomnika na skwerze im. Alojzego Pawełka przy ul. Prądzyńskiego w granicach dawnego obozu i rozpoczęcia budowy pomnika. Podczas uroczystości rocznicowych powstania obozu, jakie odbyły się 7 października br., została wystosowana petycja do wojewody mazowieckiego z prośbą o uchylenie negatywnej decyzji prezydent H. Gronkiewicz-Waltz i rozpoczęcie budowy pomnika. Czekamy na odpowiedź. Kłopoty z obozem KL Warschau, jak widać, ciągną się do dziś, ale pomnik dla Polaków wymordowanych w KL Warschau powstać musi. Pomocą w realizacji tego celu ma być też ostatnia moja książka: „KL Warschau. Obóz Zagłady dla Polaków”, która będzie w księgarniach już w końcu tego miesiąca. Dziękuję za rozmowę. Pochylam głowę w hołdzie dla zamordowanych tu ludzi; Żydów, Polaków, Rosjan, Jugosłowian, Niemców, Węgrów - napisała wicepremier Beata Szydło w liście do uczestników środowych obchodów 76. rocznicy utworzenia przez Niemców w Brzeszczach podobozu Jawischowitz. Należał on do kompleksu ponad 40 podobozów, które były częścią niemieckiego KL Auschwitz. Więźniowie pracowali w miejscowej kopalni węgla. Zginęło tu kilka tysięcy osób. 15 sierpnia przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, a także dyplomaci z Niemiec i Węgier, złożyli kwiaty pod pomnikiem, który został wzniesiony w miejscu, gdzie niegdyś istniał podobóz. Wicepremier Beata Szydło w liście podkreśliła, że Jawischowitz "stał się więzieniem i miejscem kaźni przesiąkniętym krwią setek niewinnych ofiar niemieckiego, nazistowskiego przemysłu zagłady". "Ich gehenna zaczęła się w dzień taki jak dziś, 15 sierpnia 1942 r. Wtedy do obozu Jawischowitz trafił pierwszy transport więźniów. 150 francuskich Żydów rozpoczęło przymusową, katorżniczą pracę w pobliskiej kopalni" - wskazała. Jak podkreśliła, więźniowie - niedożywieni, wycieńczeni, osłabieni i chorzy - nie byli w stanie sprostać wyśrubowanym normom wydobycia węgla. "Esesmani karali chłostą, urządzali publiczne egzekucje, wydłużali czas pracy do granic ludzkiej wytrzymałości, a nienadających się do pracy, kierowali do komór gazowych" - napisała. Wicepremier przypomniała o pomocy, którą więźniom niosła miejscowa ludność. "Z narażeniem życia nieśli pomoc uwięzionym. Zimą 1945 r. uratowali najbardziej wycieńczonych i chorych, którzy nie byli w stanie ruszyć w marszu śmierci. () Przeżyli dzięki pomocy naszych rodaków. Ta historia, choć tak trudna i bolesna, nie może zostać zapomniana" - podkreśliła. "Pochylam głowę w hołdzie dla zamordowanych tu ludzi; Żydów, Polaków, Rosjan, Jugosłowian, Niemców, Węgrów. W ten pamiętny rocznicowy dzień modlę się za spokój ich dusz" - napisała. Prezes brzeszczańskiej Fundacji Pobliskie Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau Agnieszka Molenda, która organizuje uroczystości, powiedziała, że gdy pada nazwa "Auschwitz", myślimy najczęściej o obozie w Oświęcimiu lub o Birkenau. "Mniej myślimy o kompleksie podobozów. Tutaj znajduje się jeden z nich. To podobóz Jawischowitz. Tu także ginęli ludzie. Ważne jest, by o tym pamiętać" - powiedziała. Historycy z Muzeum Auschwitz przypomnieli, że tuż po zajęciu Polski przez Niemców w 1939 r. majątek państwowy został zajęty przez okupanta. Z początkiem 1940 r. Państwowa Kopalnia Węgla Kamiennego Brzeszcze Jawiszowice przeszła pod zarząd niemiecki. Weszła w skład koncernu Hermann Goering Werke. Na początku 1942 r. koncern, chcąc zwiększyć zatrudnienie w kopalni, wybudował kompleks baraków dla robotników przymusowych. W połowie roku podpisał umowę z SS, na podstawie której pobliski obóz Auschwitz miał dostarczyć do Brzeszcz 6 tys. więźniów. W lipcu nadzór nad powstającym podobozem przejęła komendantura Auschwitz. 15 sierpnia 1942 r. do podobozu Jawischowitz został skierowany z Auschwitz pierwszy transport 150 więźniów. Byli to Żydzi z Francji. Podobóz był pierwszym w niemieckim systemie obozowym, w którym więźniowie pracowali pod ziemią. W 1944 r. podobóz osiągnął maksymalny stan liczbowy - ponad 2,5 tys. osób. W 95 proc. byli to Żydzi. Warunki w obozie były bardzo ciężkie. Panowała wysoka śmiertelność. Niezdolni do pracy najczęściej byli mordowani w komorach gazowych lub dosercowym zastrzykiem fenolu. Stan liczbowy był uzupełniany nowymi transportami z obozu głównego. Pomimo groźby kary śmierci więźniom pomagali mieszkańcy Brzeszcz i Jawiszowic. Potajemnie dostarczali im żywność i lekarstwa. Przenosili korespondencje i pomagali w ucieczkach. Górnicy często wykonywali za nich pracę i dzielili się swoim jedzeniem. 18 i 19 stycznia 1945 r. ok. 1,9 tys. więźniów zostało popędzonych przez Niemców na Zachód. W obozie pozostało kilkudziesięciu więźniów, których 27 stycznia oswobodzili żołnierze sowieccy. Dokładna liczba ofiar podobozu Jawischowitz nie jest znana. Prawdopodobnie zginęło w nim kilka tysięcy osób. Współcześnie o byłym podobozie Jawischowitz przypomina budynek łaźni. Fundacja Pobliskie Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau stworzyła w nim ekspozycję ukazującą warunki pracy i życia więźniów. Zobaczyć w niej można oprócz elementów wyposażenia łaźni także narzędzia pracy - szuflę, kilof, kask, lampkę górniczą, czy buty oraz miski, sztućce, elementy odzieży. W miejscu, które zajmował plac apelowy, zachowała się oryginalna betonowa latarnia. Obok stoją także kopie betonowych figur przedstawiających robotników, które wykonane zostały w 1944 r. na zlecenie Niemców przez więźnia Jacquesa Markiela. Na terenie dawnego obozu w 1983 r. odsłonięty został monument upamiętniający ofiary. Reliktami poobozowymi opiekuje się brzeszczańska Fundacja Pobliskie Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau. Działa ona na rzecz ratowania rzeczy, przedmiotów oraz artefaktów związanych z byłym niemieckim obozem i jego podobozami, które znajdują się obecnie w rękach prywatnych. Opiekuje się budynkiem w Brzeszczach Borze, w którym podczas wojny Niemcy ulokowali obozową karną kompanię kobiet, a także dawną kuchnią i kantyną SS w bezpośredniej bliskości obozu Auschwitz. Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć kilkudziesięciu podobozów. Drukuj Powrót do artykułu10 marca 2012 | 17:13 | rk Ⓒ Ⓟ„Za pijaństwo odpowiedzialni są nie tylko ci, którzy nadużywają alkoholu, ale także ci, którzy nie zrobili wszystkiego, aby do tego nie dopuścić – mówił 10 marca na terenie byłego obozu niemieckiego Auschwitz II-Birkenau ks. prałat Władysław Zązel, diecezjalny duszpasterz trzeźwości i kapelan klubów abstynenckich. Duchowny przewodniczył w tym miejscu Drodze Krzyżowej w intencji trzeźwości narodu. Kilkuset uczestników nabożeństwa przeszło wśród ruin krematoriów i obozowych baraków, rozważając nad Męką Pańską i prezentując osobiste świadectwa walki z tym roku, jak wyjaśniła KAI Krystyna Dąbrowska z oświęcimskiego Bractwa Trzeźwości – organizacji, która zainicjowała ponad ćwierć wieku temu w Brzezince coroczne modlitwy o trzeźwość – nabożeństwo koncentrowało się wokół rozważań dotyczących obrony życia i rodziny.„Ta Droga Krzyżowa jest niejako wpleciona w organizowany w Oświęcimiu 20 maja br. Marsz dla Życia i Rodziny. Gdy zaczynaliśmy te nabożeństwa, było nas niewielu, dziś nawet przerastają one swym wymiarem granice diecezji. To jedyne miejsce na świecie, gdzie rozważania o życiu brzmią i znaczą szczególnie wymownie” – dodaje. Pielgrzymi przyjechali do Oświęcimia z wielu zakątków diecezji bielsko-żywieckiej, ale także z Krakowa, różnych rejonów Podhala, Podkarpacia i przewodniczył ks. prałat Władysław Zązel, bielsko-żywiecki duszpasterz trzeźwości i kapelan klubów abstynenckich. Parafrazując słowa bł. Jan Pawła II wypowiedziane 7 czerwca 1979 roku na terenie byłego obozu Auschwitz-Birkenau o tym, że za wojnę są odpowiedzialni nie tylko ci, którzy ją bezpośrednio wywołują, ale również ci, którzy nie czynią wszystkiego co leży w ich mocy, aby jej przeszkodzić, kapłan apelował o podjęcie walki z plagą pijaństwa.„Za pijaństwo odpowiedzialni są nie tylko ci, którzy nadużywają alkoholu, ale także ci, którzy nie zrobili wszystkiego, aby do tego nie dopuścić. Jeśli rodzina nie zrobi wszystkiego, aby do tego nie dopuścić, ta alergia może się rozwinąć w nałóg, może się rozwinąć w chorobę. Niestety rodzina też może być nieraz szkołą pijaństwa” – przestrzegał przemierzyli ponad dwukilometrową trasę, podczas której rozważano stacje Męki Pańskiej, przypominając historię obozu i męczeństwa więźniów obozu hitlerowskiego. Modlitwę dopełniały świadectwa uczestników – anonimowych alkoholików i przedstawicieli grup Al-Anon. Opowiadali oni o upadkach i zwycięstwach duchowych w swoim Krzyżowa rozpoczęła się przy Bramie Śmierci na terenie dawnego KL Birkenau, miejsca, przez które niegdyś wjeżdżały wagony z więźniami przeznaczonymi do masowej egzekucji. Sobotnie modlitwy w intencji trzeźwości zakończyła Msza św. w kościele pw. św. Maksymiliana Kolbe w zorganizowało Bractwo Trzeźwości, funkcjonujące przy oświęcimskiej parafii, jako wspólnota formacyjna. Działa poprzez modlitwę, świadectwo oraz przez propagowanie trzeźwego stylu życia. W cotygodniowych spotkaniach biorą w nich udział osoby uzależnione, trzeźwiejący alkoholicy i Czytelniku,cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie! Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz prosimy Cię o wsparcie portalu za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz Powrót do artykułuDroga Krzyżowa w intencji trzeźwości na terenie byłego obozu12 marca 2011 | 09:16 | rk Ⓒ ⓅDroga Krzyżowa w intencji trzeźwości narodu odbędzie się 26 marca br. na terenie byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz II-Birkenau. Na modlitwę do Oświęcimia Brzezinki przyjadą pielgrzymi z różnych zakątków diecezji bielsko-żywieckiej, Małopolski, Śląska oraz innych części przewodniczyć będzie ks. Władysław Zązel, diecezjalny duszpasterz trzeźwości i kapelan klubów abstynenckich. Zdaniem kapłana, to kolejna okazja dla wielu trzeźwiejących alkoholików, by umocnić się w swoich przemierzą ponad dwukilometrową trasę wśród ruin pieców krematoryjnych i obozowych baraków. Będą rozważać stacje Męki Pańskiej, przypominając o historii męczeństwa więźniów obozu hitlerowskiego. W modlitwę wplecione zostaną świadectwa uczestników – anonimowych alkoholików i przedstawicieli grup Al-Anon. Opowiadać będą o upadkach i zwycięstwach duchowych w ich Krzyżowa rozpocznie się przy Bramie Śmierci na terenie dawnego KL Auschwitz- Birkenau II, miejsca, przez które niegdyś wjeżdżały wagony z więźniami przeznaczonymi do masowej organizuje Bractwo Trzeźwości, funkcjonujące przy oświęcimskiej parafii pw. św. Maksymiliana, jako wspólnota formacyjna. Działa poprzez modlitwę, świadectwo oraz przez propagowanie trzeźwego stylu życia. W cotygodniowych spotkaniach biorą w nich udział zarówno osoby uzależnione, trzeźwiejący alkoholicy, jak też Czytelniku,cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie! Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz prosimy Cię o wsparcie portalu za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz Powrót do artykułuDroga Krzyżowa w intencji trzeźwości na terenie byłego obozu08 marca 2011 | 15:02 | rk Ⓒ ⓅDroga Krzyżowa w intencji trzeźwości narodu odbędzie się 26 marca br. na terenie byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz II-Birkenau. Na modlitwę do Oświęcimia Brzezinki przyjadą pielgrzymi z różnych zakątków diecezji bielsko-żywieckiej, Małopolski, Śląska oraz innych części przewodniczyć będzie ks. Władysław Zązel, diecezjalny duszpasterz trzeźwości i kapelan klubów abstynenckich. Zdaniem kapłana, to kolejna okazja dla wielu trzeźwiejących alkoholików, by umocnić się w swoich przemierzą ponad dwukilometrową trasę wśród ruin pieców krematoryjnych i obozowych baraków. Będą rozważać stacje Męki Pańskiej, przypominając o historii męczeństwa więźniów obozu hitlerowskiego. W modlitwę wplecione zostaną świadectwa uczestników – anonimowych alkoholików i przedstawicieli grup Al-Anon. Opowiadać będą o upadkach i zwycięstwach duchowych w ich Krzyżowa rozpocznie się przy Bramie Śmierci na terenie dawnego KL Auschwitz- Birkenau II, miejsca, przez które niegdyś wjeżdżały wagony z więźniami przeznaczonymi do masowej organizuje Bractwo Trzeźwości, funkcjonujące przy oświęcimskiej parafii pw. św. Maksymiliana, jako wspólnota formacyjna. Działa poprzez modlitwę, świadectwo oraz przez propagowanie trzeźwego stylu życia. W cotygodniowych spotkaniach biorą w nich udział zarówno osoby uzależnione, trzeźwiejący alkoholicy, jak też Czytelniku,cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie! Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz prosimy Cię o wsparcie portalu za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj. Maciej Rydzewski Nazwa szkołyZespół Szkół Ponadgimnazlanych w Kaliszu Pomorskim Ulica i nr domu szkołyWolności 20 Kod pocztowy szkoły78-540 Miasto szkołyKalisz Pomorski Dane zespołu Nauczyciel – Opiekun - imię i nazwiskoMaciej Rydzewski Pierwszy uczeń Uczeń 1 – imię i nazwiskoKacper Kłos Drugi uczeń Uczeń 2 – imię i nazwiskoTobiasz Głowacki Trzeci uczeń Uczeń 3 – imię i nazwiskoKonrad Hubert Nowak Miejsce pamięci Nazwa miejscaOflag IID Gross Born Dokładny opis miejscaOflag II D Gross Born (Grossborn-Westfalenhof) był niemieckim obozem jenieckim dla oficerów. Z nazwy wywnioskować można: Oflag – obóz jeniecki dla oficerów, II – na terenie drugiego okręgu wojskowego, D – czwarty obóz jeniecki dla oficerów w tym okręgu wojskowym, Gross Born – na terenie tej miejscowości. Trafiali tu polscy żołnierze po klęsce kampanii wrześniowej, żołnierze i oficerowie francuscy i radzieccy, oficerowie polscy przenoszeni z innych oflagów, powstańcy warszawscy oraz jeńcy jugosłowiańscy. Przetrzymywani na terenie obozu jeńcy za wszelką cenę starali się stwarzać pozory normalnego życia, obóz słynął z rozwiniętej siatki konspiracyjnej, a przede wszystkim z życia obozowego zorganizowanego na ogromna skalę (teatr, chór, koło samokształcenia - przekształcone w Studium Pedagogiczne). Na terenie obozu działała konspiracja związana z AK i organizacją Odra. Na miejscu dawnego obozu można obecnie znaleźć dwa pomniki, tablicę informacyjną z planem obozu, miejsce do wypoczynku z ławeczkami. Głębiej w lesie znajduje się cmentarz z bezimiennymi brzozowymi krzyżami. Na terenie obozu znajduje się cmentarz, na którym spoczywają polscy oficerowie. Uwagę przykuwa też krzyż stojący niedaleko cmentarza, na wzniesieniu. Uderzający jest jego projekt, bo wykonano go z różnych metalowych elementów znajdujących się na terenie obozu. Ten krzyż stoi w miejscu, gdzie była obozowa kaplica. Poświęcił go kard. nom. Ignacy Jeż. Oflag II D Gross Born znajduje się w Kłominie, wiosce w gminie Borne Sulinowo. Najwygodniej dostać się do miejscowości Kłomino kierując się z Bornego Sulinowa na Nadarzyce i następnie skręcając w prawo. Po kilku kilometrach napotkać można znak kierujący bezpośrednio do miejscowości. Na trasie znajdują się drogi szutrowe. Miejsce jest dostępne prze cały czas ze względu na położenie w terenie leśnym, brak obiektów zamkniętych. W położonym niedaleko Oflagu II D Bornym Sulinowie znajduje się Izba Muzealna z ekspozycją poświęconą obozowi jenieckiemu. Adres: Aleja Niepodległości 28, otwarta od wtorku do piątku w godzinach 10:30 – 14:30. Żywa lekcja historii Opis przeprowadzonej żywej lekcji historiiLekcję historii przeprowadziliśmy podczas ósmej edycji Rajdu Szlakiem Ewakuacji Jeńców Oflagu II D Gross Born. Miejsca ściśle związanego z postacią gen. Witolda Dzierżykraja - Morawskiego. To tam stanął na czele konspiracyjnej organizacji "Odra" i stamtąd wyruszył w ostatnią drogę do obozu w Manthausen. Rajd odbył się w dniach od 6 do 8 czerwca 2019r. Byliśmy jego uczestnikami wraz z grupą 36 uczniów i absolwentów ZSP w Kaliszu Pomorskim. Organizatorem imprezy jest nauczyciel geografii w kaliskim liceum Paweł Łuczko. Celem rajdu jest upamiętnianie polskich oficerów, głównie żołnierzy września 1939 roku i powstańców warszawskich, którzy byli jeńcami Oflagu IID. Na pamiątkę ich ewakuacji, która miała miejsce w styczniu 1945r. do obozu w Sandbostel, organizowany jest rajd, którego trasa przebiega przez miejscowości znajdujące się na szlaku ewakuacji jeńców. Tegoroczna edycja rajdu rozpoczęła się na terenie Oflagu IID, gdzie spotkaliśmy się z dr Tomaszem Skowronkiem, Zastępcą Dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinku, znawcą historii Oflagu II D, obozowego życia i Skowronek opowiedział także o naszym bohaterze, co było dobrym wstępem do lekcji. Lekcję poświęconą niezwykłej historii gen. Dzierżykraja - Morawskiego przeprowadziliśmy w dniu 6 czerwca 2019r. na terenie Oflagu II D. Zaczęliśmy od rozdania uczestnikom rajdu przygotowanych przez nas ulotek poświęconych bohaterowi, tak aby mogli samodzielnie bliżej poznać tę postać. Opowiedzieliśmy o nim, a na koniec przeprowadziliśmy quiz sprawdzający wiedzę uczestników rajdu podzielonych na drużyny o naszym bohaterze. Quiz był jednym z zadań rozwiązywanych przez młodzież podczas rajdu, mającego także charakter gry terenowej, przygotowanej przez pana Pawła Łuczko. W ten sposób aktywnie włączyliśmy się do tej imprezy i upowszechniliśmy wśród uczestników rajdu wiedzę o gen. Dzierżykraju - Morawskim. Poza tym na trasie rajdu rozdawaliśmy ulotki o naszym bohaterze mieszkańcom miejscowości, przez które przechodziliśmy, zostawialiśmy je też, np. w sklepach czy świetlicach wiejskich. Udział w rajdzie był dla nas wyjątkowym przeżyciem, a szczególnie możliwość upamiętnienia jeńców, wśród których był nasz bohater, na terenie Oflagu II D. Cieszymy się, że w ten sposób mogliśmy oddać hołd generałowi. To jednak nie koniec naszych działań edukacyjnych. Mieliśmy okazję wraz z naszą klasą 1c w dniu 18 czerwca 2019r. wziąć udział w pokazach na poligonie drawskim w ramach ćwiczeń Dragon 19 z udziałem żołnierzy polskich i sojuszniczych armii NATO. Tutaj również opowiadaliśmy żołnierzom o konkursie i naszym bohaterze, a wśród nich generałowi broni Rajmundowi Andrzejczakowi, Szefowi Sztabu Generalnego WP oraz generałowi broni Jarosławem Mice, Dowódcy Generalnemu Rodzajów Sił Zbrojnych. Spotkaliśmy także kombatanta, powstańca warszawskiego, który w 1945r. trafił do obozu w Santbostel, gdzie spotkał się z oficerami ewakuowanymi z Oflagu II D, kolegami gen. Dzierżykraja - Morawskiego. Opowiedzenie żołnierzowi AK o naszym bohaterze było niezwykłym przeżyciem. Planujemy nadal upowszechniać pamięć i prowadzić lekcje o gen. Dzierżykraju - Morawskim. Zaczniemy we wrześniu od naszej klasy wojskowej, której patronem został nasz bohater w ramach pilotażowego programu MON wspierania szkół ponadpodstawowych prowadzących klasy mundurowe. Sylwetka bohatera Imię i nazwisko bohateraWitold Dzierżykraj - Morawski Opis postaciDzieciństwo i młodość Witold Dzierżykraj – Morawski urodził się 25 marca 1895 roku w Oporowie w Wielkopolsce. Po maturze w 1913 roku został powołany do służby w armii niemieckiej. Po przeszkoleniu wojskowym rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Studia prawnicze przerwała mu I wojna światowa i służba w armii niemieckiej, gdzie dosłużył się stopnia podporucznika. W grudniu 1918 roku uczestniczył w Powstaniu Wielkopolskim. W wojsku i służbie dyplomatycznej II Rzeczpospolitej W styczniu 1919 rotmistrz Witold Dzierżykraj – Morawski został żołnierzem Wojska Polskiego, służąc w 1 pułku ułanów Wielkopolskich.. Od stycznia 1920 rozpoczął studia w Wyższej Szkole Wojennej. W wojnie z bolszewikami w 1920r. wziął udział jako szef sztabu VII Brygady Jazdy. Brał udział m. in. w bitwie pod Komarowem. Za wykazane w tej bitwie bohaterstwo otrzymał srebrny krzyż orderu Virtuti Militari. Po ukończeniu nauki otrzymał tytuł oficera Sztabu Generalnego i przydział do Inspektoratu Armii Nr 2 na stanowisko I referenta, a następnie został wykładowcą w Centralnej Szkole Kawalerii w Grudziądzu. Od 1923 roku przez 3 lata pełnił funkcję attaché wojskowego w Bukareszcie, a od 1928 do 1932r. roku w Berlinie. Od kwietnia 1932 do 1937 był dowódcą 25 pułku ułanów Wielkopolskich. Czołowy polski historyk wojskowości, profesor dr hab. Aleksander Woźny powiedział, że „pułkownik Witold Dzierżykraj-Morawski, będąc dowódcą 25 pułku ułanów zasłynął tym, iż z własnych funduszy „dofinansowywał” furaż dla tegoż pułku… Będąc attaché wojskowym w Berlinie, miał pełną świadomość, że – jak pisał w raportach – „za chwilę” Niemcy staną się ogromną potęgą militarną”… Na pułkownika awansował w styczniu 1935 r. Został oficerem sztabowym w Inspektoracie Armii we Lwowie. Od lipca 1939 r. został szefem sztabu Armii „Karpaty”, gdzie zastała go wojna. Maciej Morawski, bratanek pułkownika wspominał – „Gdy chodzi o mnie, to z dzieciństwa pamiętam, iż wuj Witold w roku 1939 był przekonany, iż niemieckie dywizje czołgowe błyskawicznie naszą armię rozbiją, że Rydz i jego sztab mają „niemądre i niebezpieczne złudzenia…” Bohater września 1939 roku W dniu 6 września płk Morawski został szefem sztabu Armii „Małopolska”, powstałej z resztek Armii „Karpaty” i „Kraków”. Dowódcą armii był gen Fabrycy, który nie sprawdził się w tej roli. Uległ depresji po śmierci bliskiej osoby i już 10 września 1939 r. opuścił swoich żołnierzy. Przez pierwsze 10 dni wrześniowych walk płk Morawski wykazywał dużą aktywność. Wysyłał meldunki do Naczelnego Dowództwa, walczył o jednostki bojowe, utrzymywał łączność z armią „Kraków”. Po porzuceniu armii przez generała Fabrycego, pułkownik Morawski starał się jak mógł utrzymać żołnierską karność. Kontynuował walkę z wrogiem i służbę Ojczyźnie zgodnie z honorem polskiego żołnierza. Podporządkował się dowódcy nowoutworzonego Frontu Południowego gen. broni Kazimierzowi Sosnkowskiemu, któremu po ucieczce gen. Fabrycego powiedział – „Panie generale, ponieważ mój dowódca opuszcza armię, uważam za obowiązek honoru być z Panem Generałem i proszę zabrać mnie z sobą, chociażby jako ochotnika”. Kiedy Armia Czerwona uderzyła na Polskę w beznadziejnej sytuacji postanowili przedzierać się z wojskiem do Francji. Generał Sosnkowski wysłał pułkownika w celu zorganizowania transportu. Podczas wykonywania rozkazu Morawski został ranny i Podczas i 1939 r. w miejscowości Dobrosin koło Żółkwi został wzięty do niemieckiej niewoli. Ranny płk Morawski został umieszczony w krakowskim szpitalu. Przebywał tam od 10 listopada 28 grudnia 1939 r. Podczas leczenia grono przyjaciół podjęło próbę wydostania go z niewoli, niestety bezskutecznie. Zadecydowało oficerskie słowo honoru, które dał Niemcom, że z szpitala nie ucieknie. Następnie do początku stycznia 1940r. przebywał w Krakowskim Dąbiu. W obozach jenieckich w Laufen i Braunsweigu W dniu 7 stycznia 1940r. znalazł się w Oflagu VII C w Laufen. Przebywał tam 5 miesięcy. Jak wspomina jeden za znających go oficerów – „Morawski był przez Niemców bardzo nie lubiany. Dwa razy wybieraliśmy go na Starszego Obozu. Nigdy Niemcy nie zatwierdzili tych wyborów”. Pod koniec maja 1940 r. płk Morawski został przeniesiony do Oflagu XI B Braunschweig, skąd latem 1940 r. trafił do Oflagu II C Woldenberg. Został Starszym Obozu „Zachód”, co świadczy o zaufaniu do niego i trosce o polskich jeńców. Organizował odczyty historyczne i podróżnicze. Stanął na czele Instytutu Angielskiego, zrzeszającego jeńców mówiących i uczących się tego języka. Do Niemców odnosił się lekceważąco i z dystansem. Po kłótni z oficerem Abwehry w sierpniu 1941r. płk Morawski został umieszczony w Oflagu II B Arnswalde. W konspiracji w Oflagu II B Arnswalde (Choszczno) Płk W. Dzierżykraj-Morawski trafił do Oflagu II B 3 września 1941 r. Już 28 września 1941r. został Starszym Obozu i komendantem konspiracji. W Choszcznie rozwinął i zreformował działalność konspiracyjną, pod jego kierunkiem zorganizowano grupy bojowe. Działał też w Klubie Literackim. Nawiązał stałą łączność z Polakami na robotach przymusowych. Doprowadził do usunięcia z obozu oficerów Volksdeutschów, co świadczy o jego wielkim autorytecie w obozie nawet wśród Niemców. Na czele organizacji "Odra" w Oflagu II D Gross Born (Borne Sulinowo) Płk W. Dzierżykraj-Morawski trafił do oflagu w Gross Born, 15 maja 1942 roku wraz z polskimi oficerami w miejsce jeńców francuskich wywiezionych do Arnswalde. Od razu został Starszym Obozu. Był nim aż do aresztowania we wrześniu 1944 r. Na terenie obozu funkcjonowała organizacja konspiracyjna ,,Odra’’, na której czele stanął płk Witold Dzierżykraj-Morawski. Podlegało mu ponad 100 zaprzysiężonych oficerów. Żeby przekazywać rozkazy poza obóz pisało się je na bibułkach i chowano w tytoniu z papierosów. Później osoby, które mogły opuszczać teren Gross Born przekazywały je dalej. Organizacja ,,Odra’’ zajmowała się działalnością wywiadowczą, rozpoznawaniem fortyfikacji i umocnień Wału Pomorskiego. Zajmowała się też odbudową polskiej armii, gromadzeniem broni i ułatwianiem ucieczek jeńcom wojennym. We wrześniu 1944 r. doszło do dekonspiracji i rozbicia organizacji przez Niemców. 7 września 1944r. został aresztowany przez gestapo płk Witold Dzierżykraj-Morawski. Jeniec obozu Gross Born plut. Stanisław Paprzycki tak wspominał moment aresztowania: ”Widziałem jak płk Witold Morawski szedł w towarzystwie dwóch oficerów niemieckich do wartowni. Po kilku minutach w towarzystwie tych samych oficerów wsiadł do samochodu i odjechał. Ostatni raz wtedy widziałem naszego starszego obozu, wspaniałego człowieka, bezkompromisowego jeśli chodzi o dochodzenie słusznych praw jenieckich i gorącego patrioty”. Istnieje hipoteza, że został aresztowany także za udział w spisku przeciwko Hitlerowi. Po nieudanym zamachu z 20 lipca 1944 r. płk Morawski miał stanąć na czele wszystkich obozów jenieckich. Śmierć w Mauthausen Płk Dzierżykraj-Morawski został „zwolniony” z obozu jenieckiego. Aresztowany trafił do Szczecinka, potem do Polic. Za pomocą tortur Niemcy chcieli uzyskać od pułkownika i pozostałych aresztowanych oficerów informacje o działalności konspiracyjnej i organizacji „Odra”. W śledztwie płk. Witold Morawski wziął całą winę na siebie, oświadczył, że on był dowódcą i wydawał rozkazy, a podlegli mu oficerowie są niewinni. Ostatecznie został skierowany do obozu koncentracyjnego w Mauthausen, gdzie trafił 9 października 1944 r. Otrzymał obozowy numer 107499. Płk. Morawskiego nie skierowano do pracy, co oznaczało, że został przeznaczony wraz z innymi oficerami z „Odry” do fizycznej likwidacji. Pułkownik przeczuwał śmierć. 9 listopada 1944 roku na pułkowniku Witoldzie Dzierżykraju-Morawskim i czterech jego oficerach dokonano egzekucji. Pułkownik Morawski żył jeszcze po strzale w tył głowy. Zginął dobity w bestialski sposób dopiero po kolejnych trzech strzałach. Tak zakończyła się trwająca od 1918 r. jego niezłomna służba dla Ojczyzny, której pozostał wierny do końca. Pamięć o bohaterze Śmierć pułkownika Witolda Dzierżykraja - Morawskiego stała się symbolem niezłomnej postawy i patriotyzmu polskiego żołnierza, który oddał w walce za niepodległą Ojczyznę, to co miał najcenniejsze - życie. Pamięć o nim zachowali przedwojenni oficerowie, z którymi walczył w kampanii wrześniowej oraz jeńcy współwięźniowie oflagów, a także członkowie jego rodziny. W latach komunizmu, pochodzący ze starego ziemiańskiego rodu, wszechstronnie wykształcony, mówiący sześcioma językami, mający kontakty i przyjaciół w całej międzywojennej Europie, tzw. sanacyjny oficer, jakim był płk Morawski nie miał szans na oficjalne upamiętnienie przez władze. Pamiętano o nim w Londynie, gdzie Naczelny Wódz PSZ gen. Władysław Anders w 1961r. awansował Witolda Dzierżykraja - Morawskiego pośmiertnie na stopień generała brygady. Dla nas uczniów klasy wojskowej, przyszłych żołnierzy Wojska Polskiego gen. Witold Dzierżykraj - Morawski jest wzorem polskiego żołnierza i oficera, patrioty, który całe swoje życie poświęcił służbie dla Ojczyzny. Zarówno w czasie pokoju, jak i w czasie wojny służąc jej niestrudzenie. Nigdy się nie poddał i w każdej sytuacji, nawet w niewoli i w obozie koncentracyjnym do końca zachował godność i honor polskiego oficera. Od roku szkolnego 2019/2020 klasa 2c, do której uczęszczamy została objęta pilotażowym programem MON wspierania szkół ponadpodstawowych prowadzących klasy mundurowe. Jednym z elementów programu jest znalezienie patrona klasy, żołnierza, który byłby dla młodzieży wzorem do naśladowania. Patronem naszej klasy będzie gen. Witold Dzierżykraj - Morawski. Ordery i odznaczenia gen. Witolda Dzierżykraja – Morawskiego 1. Order Wojenny Virtuti Militari IV klasy (11 listopada 1961) 2. Order Wojenny Virtuti Militari V klasy (30 czerwca 1921) 3. Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (11 listopada 1937) 4. Krzyż Walecznych (dwukrotnie) 5. Medal Niepodległości 6. Krzyż Komandorski Orderu Korony (Rumunia) 7. Krzyż Komandorski Orderu św. Sawy (SHS) 8. Krzyż Żelazny I klasy (1917, Prusy) 9. Krzyż Żelazny II klasy (1915, Prusy) 10. Medal Wojenny (Grecja) Dodatkowe informacje o naszym bohaterze zamieściliśmy na założonym przez na fanpeagu na portalu faceebok po adresem: Wykorzystane źródłaOpracowania 1. Jaracz A., Generał Witold Dzierżykraj – Morawski 1895 – 1944, Koszalin 2002. 2. Bohatkiewicz J., Oflag II B Arnswalde, Warszawa 1985. 3. Buczak E., Gasztold T., Ruch oporu na Pomorzu Zachodnim w latach 1939 – 1945, Koszalin 1980. 4. Chmielarz A., Oflag II C Woldenberg – niepokonani, Kombatant nr 5 (221) maj 2009, s. 22 – 23. 4. Dalecki R., Armia „Karpaty” w wojnie obronnej 1939r. Rzeszów 1989. 5. Olesik J., Oflag II C Woldenberg, Warszawa 1988. 6. Sadzewicz M., Oflag II D Gross Born, Warszawa 1977. 7. Steblik W., Armia „Kraków” 1939, Warszawa 1989. 8. Szutowicz A., Odra, Kawaliera nr 4/2010, s. 21 – 25. 8. Zając S., Gen. bryg. Witold Dzierżykraj-Morawski (1895-1944), Polska Zbrojna nr 226/1995. Strony internetowe 2. 3. 5. 6. 7. Na komunikatorze „Telegram” jest kolportowana kłamliwa informacja, dotycząca byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Wynika z niej, że obozowych barakach są kwaterowani uchodźcy z Ukrainy. Komunikator „Telegram” jest bardzo popularny wśród osób posługujących się językiem rosyjskim. Tym samym, stanowi idealne narzędzie do rozpowszechniania wśród nich fałszywych informacji. Warto pamiętać, że za rozpowszechnianie dezinformacji są często odpowiedzialne rosyjskie specsłużby. „W specjalnie wybudowanym tymczasowym hotelu” Muzeum na terenie dawnego niemieckiego obozu koncentracyjnego ostrzega przed kłamstwem, które jest obecnie kolportowane za pośrednictwem wspomnianego komunikatora. Chodzi o to, że muzeum miało udostępnić zabudowania obozowe dla uchodźców z Ukrainy. „W tym trudnym dla narodu ukraińskiego czasie, dyrekcja zespołu muzealnego Sachsenhausen postanowiła udzielić pomocy. Jesteśmy gotowi przyjąć uchodźców, przybywających do Berlina [Sachsenhausen znajduje się niedaleko stolicy Niemiec – red.]. Posiadamy komfortowe pokoje w specjalnie wybudowanym tymczasowym hotelu na terenie muzeum. Personel Sachsenhausen z przyjemnością pomoże. Witamy w Niemczech!” – brzmi treść fake newsa, do którego dotarli muzealnicy. „Podejmiemy kroki prawne przeciwko temu fałszerstwu” Na Twitterze muzeum w obozie Sachsenhausen pojawił się stosowny komunikat w tej sprawie. Dyrekcja obiektu zapowiedziała podjęcie kroków prawnych przeciwko osobie albo osobom, które są odpowiedzialne za rozpowszechnianie nieprawdy. „Fałszywy post na Instagramie jest obecnie rozpowszechniany Na różnych grupach jest obecnie rozpowszechniany fałszywy post, z którego wynika, że pomnik pomieści ukraińskich uchodźców w barakach na terenie obozu. Fundacja podejmie kroki prawne przeciwko temu fałszerstwu” – brzmi treść sprostowania. Kilka słów o historii obozu Sachsenhausen Dawny niemiecki obóz koncentracyjny Sachsenhausen jest zlokalizowany ok. 30 km na północ od Berlina. Został założony jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, tj. w lipcu 1936. Funkcjonował do kwietnia 1945 r. Przez obóz przeszło ok. 200 tys. więźniów. Najliczniejszą grupę stanowili nasi rodacy. Oprócz nich więziono tam także obywateli Związku Radzieckiego, Żydów, Cyganów oraz Niemców, którzy zostali uznani za zagrożenie dla III Rzeszy. W Sachsenhausen zmarło lub zostało zabitych kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Dokładna liczby ofiar nie sposób ustalić. Czytaj też:„Nerwowa reakcja przywódców Polski”. Rosyjski wywiad uderza w relacje polsko-ukraińskie Źródło:

jaka instytucja działa obecnie na terenie dawnego obozu